Wyprawa „Szlakiem polskich badaczy Syberii” (Irkuck-Kamczatka, lipiec-sierpień 2013) miała przybliżyć Rosjanom współczesną Polskę, jednocześnie pokazując Polakom Syberię XXI wieku.

Ekspedycja przypomniała o doniosłych zasługach na polu badawczym i naukowo-odkrywczym zesłańców politycznych, elity intelektualnej i patriotycznej. Jan Czerski, Aleksander Czekanowski, Benedykt Dybowski czy Karol Bohdanowicz pozostawili po sobie trwale ślady uwiecznione m.in. w nazwach geograficznych. Zakładała także budowę mocniejszych więzi międzyludzkich.

Spotkaliśmy się z ciepłym przyjęciem tak ze strony władz Obwodu Irkuckiego oraz Okręgu Kamczackiego, jak i miejscowej ludności. Jednym z efektów wyprawy było uzyskanie w Pietropawłowsku Kamczackim zgody na umieszczenie w centrum miasta tablicy pamiątkowej poświęconej Benedyktowi Dybowskiemu, etnografowi, lingwiście, zoologowi i lekarzowi rządowemu na Kamczatce. To musi być miła informacja dla prof. Antoniego Kuczyńskiego, specjalisty od tematu miejsca Syberii w historii i kulturze narodu polskiego, który swego czasu bezskutecznie o to zabiegał.

Syberia już od końca XVI wieku stała się symbolem zniewolenia, świadectwem tłumienia niepodległościowych dążeń przez carat rosyjski a potem totalitaryzm radziecki. Półtora wieku temu na ziemie zauralskie trafiało, nie tylko z przymusu, ale i dobrowolnie „za chlebem” dziesiątki tysięcy Polaków.

Sybir to nie koniecznie przeklęta ziemia. Niejeden oskarża mnie, że lansuję jakąś „antylegendę”, ale przypomnę, że od martyrologii, napiętnowanego katorgą i zesłaniami Sybiru, już dużo wcześniej odstępowali m.in. tacy pisarze jak Igor Newerly czy Stanisław Maria Saliński. Pierwszy pokazał we „Wzgórzu Błękitnego Snu” krainę życiowych możliwości i szans. Zaś „Ptaki powracają do snów” Stanisława Marii Salińskiego jest sagą dziejów samorealizacji inżynierów, lekarzy, sędziów. Obywatele Imperium Rosyjskiego narodowości polskiej mocno wrośli w ziemię, która ich do głębi oczarowała. To jedna z historii, którą można porównać do migracji swego czasu do bogatej Kanady czy na Alaskę, gdzie na przyjezdnych czekały lepsze warunki egzystencji. Narodowy XIX-wieczny mit pomaga też obalić kronikarski zapis Juliana Glaubicza Sabińskiego. W mało znanym, wydanym cztery lata temu monumentalnym dziele „Dziennik syberyjski” demitologizuje odbiegający od obiegowych wyobrażeń obraz katorżnika, kojarzony jednostronnie z literatury wspomnieniowej.

Projekt przewidywał także ocieplenie relacji dobrosąsiedzkich, na przeciwwagę historycznej nieufności między Polakami i Rosjanami. Najwyższy już czas pozbyć się ciężaru uprzedzeń i animozji narodowych, wciąż jeszcze uwikłanych w bieżącą politykę. Czas przysłania gorzką prawdę, interpretacja uciekającej historii zmienia się wraz z postępującym życiem. Nie można być zakotwiczonym w schematach przeszłości. Dawne, kojarzone zbyt jednostronnie w umyśle Polaków dzieje, ustępują miejsca zupełnie nowym realiom.

Wbrew niektórym deklaracjom polskich polityków, że stosunki z Rosjanami są na drodze polepszenia, prawda jest inna. Okazują oni bojaźń w polepszeniu kontaktów, jakby nie było z bardzo ważnym partnerem politycznym na międzynarodowym rynku. Nawet pobieżna obserwacja może prowadzić do wniosku, że mimo buńczucznych zapowiedzi Polska nie może pochwalić się „przyzwoitymi” rezultatami w swojej polityce z sąsiadami ze Wschodu. Co staje na przeszkodzie? Od zmian ustrojowych 1989 roku, Polska wzięła na siebie misję szerzenia demokracji, potwierdzoną warszawską konferencją „Ku wspólnocie demokracji” w 2000 roku. Tymczasem, wielkomocarstwowe, amerykańskie przykłady instauracji demokracji z użyciem siły w Iraku czy w Afganistanie, z udziałem Polski, w krajach Europy Wschodniej nie mogą być inaczej, jak tylko bardzo jednoznacznie interpretowane.

Europa Zachodnia pozostaje wielkim laboratorium idei społecznych i politycznych, w które Polsce nie udaje się wkomponować. Nasza klasa polityczna ciągle jeszcze nie może wyjść poza krąg myśli narodowo-konserwatywnej, nie może oderwać się od często bolesnej przeszłości próbując jednocześnie pomijać często haniebną postawę polskich możnowładców w historii. Przyszłość narodu pozostaje pojęciem hasłowym, którym szermuje się w propagandzie partyjnej, zwłaszcza w okresach kampanii wyborczych, podczas gdy rzeczywisty interes Polski zależy w dużym stopniu od ukształtowania dobrosąsiedzkich relacji ze swoim wielkim sąsiadem.

Rosji, jej potęgi politycznej, gospodarczej i militarnej, ignorować nie można. Politykę zagraniczną Rosji trzeba najpierw rozumieć, zanim cokolwiek się powie. W naszej polityce polonijnej podjęto w przeszłości szereg pośrednich i bezpośrednich działań, które nie sprzyjały i nie sprzyjają działalności towarzystw polonijnych w Rosji. Równocześnie, jest wiele środowisk rosyjskich otwartych na szeroką współpracę z Polakami. Trudno jest jeszcze ocenić efekty wspólnego oświadczenia kościołów; dobrze, że do niego doszło.

Ciesząc się moralnym poparciem czynników państwowych, sojuszników kategorii senatora Jarosława Laseckiego oraz licznych przyjaciół rosyjskich, podjąłem się dużego wyzwania. Wystąpiłem nie tylko w roli orędownika odnowy polskości i osiągnięć rodzimych badaczy na dalekiej Syberii, którą pokochali jak własną ziemię, ale i rzecznika idei pojednania. Przezwyciężmy przeszłość, skupmy się na tym, co nas może połączyć, nie zaś na tym, co dzieli. Takie obywatelskie inicjatywy dobrze zdają egzamin tam, gdzie nie mogą sobie poradzić władze centralne.

Wsparcia wyprawie udzielił zaprzyjaźniony ze mną Andrzej Mańkowski, biznesmen z sektora informatyki, który przez długie lat pracował w różnych częściach świata. 20 lat temu losy rzuciły go na Wschód, uczestniczył w dużych programach telekomunikacyjnych w Rosji, Mongolii, Kazachstanie. Kultura osobista i życzliwość zjednywała mu sympatię. „Tak jak Szczawnicę, w której się wychowałem, pokochałem pełną jeszcze białych plam Syberię- wyznał Mańkowski. – Znalazłem wspólny język z życzliwymi, prostodusznymi ludzi z sercem na dłoni, a przyjazne kontakty to podstawa interesów handlowych”. Od kilku lat zajmuje się on także projektem modernizacji Uzdrowiska Szczawnica, niegdyś należącego do jego dziadka Adama Stadnickiego. „Znowu lasy, rzeki i górale, wszystko to co wiąże się z moim dzieciństwem”, dodaje z nostalgią.

Inicjatywie nie szczędził uznania konsul generalny RP w Irkucku Marek Zieliński: „Można mieć nadzieję, że nie ograniczy się ona do natury pamięci historycznej, ale będzie również miała istotne znaczenie dla współczesnych stosunków rosyjsko-polskich. Z doniesień prasowych – zarówno tutejszych, jak i w kraju – wyraźnie wynika, że ideę zbliżenia Polaków i Rosjan dziennikarze przyjęli nad wyraz życzliwie. Często widoczne jest przekonanie, że przynajmniej część opinii publicznej oczekuje podobnie śmiałego ruchu, chociaż nie zawsze on odzwierciedla codzienne nastroje. Nie ma wątpliwości, że medialnie przyjazna atmosfera wywołała pozytywny wpływ na nastroje w społeczeństwie, tworząc okazję do przywrócenia obopólnego zaufania”.

Wyprawa „Szlakiem polskich badaczy Syberii” rzeczywiście odbiła się głośnym echem. W środkach masowego przekazu ukazała się co najmniej setka różnego rodzaju informacji. Niektórych zdziwi fakt, że zdecydowanie większe zainteresowanie okazały media rosyjskie, począwszy od wiodących centralnych gazet po lokalne radia, telewizje i prasę. Temat śledziła oficjalna agencja informacyjna Federacji Rosyjskiej Itar-Tass oraz Ria Novosti. Dwa razy w dzienniku rządowym Rossyjskaja Gazeta pisała Ariadna Rokossowska, dużo miejsca poświęcił ceniony w środowisku biznesmenów i inteligencji centrowy dziennik Niezawisimaja Gazieta, a Nowyje Izwiestia, która wraz z Rzeczpospolitą udzieliła medialnego patronatu, drukowała cykl relacji.

„Posłannictwo” wysoko oceniła moskiewska Fundacja „Rosyjsko-Polskie Centrum Dialogu i Porozumienia”, której celem jest podejmowanie i wspieranie działań na rzecz polepszenia stosunków między naszymi państwami. Na swojej stronie internetowej zamieściła serię informacji, na dowód wkładu prywatnej inicjatywy do ocieplenia międzyludzkich relacji, dających szansę na ułożenie lepszych stosunków między Warszawą i Moskwą.