Wprowadzenie

Camel Trophy, legendarny off-roadowy rajd samochodowy, po raz pierwszy odbył się w 1980 roku w Amazonii i wzięły w nim udział trzy załogi z Niemiec, w następnych latach było już ich dużo więcej. Pomalowane w charakterystycznym piaskowo-żółtym kolorze LR Discovery miały do pokonania nieprzejezdne w porze deszczowej rejony wilgotnych lasów tropikalnych w różnych częściach świata. Zorganizowane przez R.J.Reynolds Tobacco zawody, z elementami rywalizacji sportowej w postaci tzw. special tasks, uznawane są za najtrudniejszą wyprawę off-roadową. Z założenia w Camel Trophy dominuje mit macho, sylwetka silnego mężczyzny, co wykluczało udział kobiet zainteresowanych tą przygodą godną supermanów, czy Indiana Jones. Trofeum Camel wyznaczył epokę w świecie off-road, po dokładnej selekcji kwalifikowali się tylko wybrańcy silnych wrażeń.

Jacek Pałkiewicz uczestniczył w 1984 r. jako konsultant w piątej edycji Camel Trophy przebiegającego wzdłuż nieprzejezdnej w porze deszczowej Transamazonica z Santarem do Manaus (Brazylia). Dwa tygodnie morderczej walki w ekstremalnych warunkach wilgotnego lasu równikowego.

Na trasie Camel Trophy 84

Amazonia 1984 r. Wilgotny upał, ulewne deszcze, grzęzawiska, komary, a na trakcie z czerwono-ceglastej nawierzchni, rwące błotniste rzeki, odrywające się od brzegów skiby gruntu. Wbrew moim zwyczajom, tym razem nie przemierzam dzikich odstępów w pirodze, lecz land roverem. Biorę udział w Camel Trophy, który rozpala wyobraźnię milionów ludzi na całym świecie.

Na trasie z Santarem do Manaus, amazońskim szlaku pompatycznie nazywanym autostradą, uczestniczy 12 załóg z sześciu krajów. Bardziej niż o czysto sportowe współzawodnictwo chodzi w tym wszystkim o wykazanie się nawykami działania zespołowego. Do tego stopnia, że po zakończeniu imprezy wszystkie załogi głosują na najlepszy team spirit. Liczy się altruizm, wola niesienia pomocy, sympatia, cierpliwość, serdeczność. Oczywiście istnieje klasyfikacja oficjalna, oparta przede wszystkim na wynikach prób specjalnych, jeździe nocnej, orientacji w dżungli, budowie prowizorycznych mostów, pokonywaniu brodów, i wreszcie na prawdziwym wyścigu na prędkość.

Camel Trophy to przede wszystkim triumf samochodu nad umiejętnościami człowieka, mimo iż jego uczestnicy muszą rzeczywiście wykazać się sportowym zacięciem niezbędnym do przezwyciężenia ekstremalnych sytuacji. Muszą z zaangażowaniem i poczuciem wspólnoty współdziałać w ramach teamu. W tej imprezie nieodzowny jest odpowiedni wizerunek. Sponsor, Reynolds Tobacco, stawia na mężczyznę twardego i niezłomnego, takiego, który przechodzi sam siebie, sprawdzając się w nieprawdopodobnie trudnych sytuacjach, a przy tym potrafi zaskarbić sobie sympatię tych którzy śnią o takiej przygodzie.

Zabłoceni i przepoceni wieczorem wszyscy zajęci są doglądem pojazdów, przeglądaniem silników, dokręcaniem śrub poluzowanych w wyniku niewiarygodnych naprężeń. Nikt teraz nie przypomina wymuskanych jak z żurnala uczestników konferencji prasowych, wystrojonych w jednakowe, świeże koszule i spodnie khaki.

Później wszyscy spotykają się przy ognisku, dzielą się wrażeniami dnia, snują wspomnienia o innych przygodach albo o wspólnych przyjaciołach. Często jednak nie mają na to siły i padając z nóg lokują się w hamakach rozpiętych między dwoma samochodami.

Imprezę organizuje się zawsze w porze deszczowej, wybierając najtrudniejsze do przejazdu miejsca, aby uczestnicy musieli wykazać współpracę i zespolony wysiłek. Bywa nieraz, że dla potrzeb ekipy filmowej konwój musi kilkakrotnie powtórzyć jakiś odcinek drogi albo celowo wjechać w bagnisko, aby materiał dokumentalny wypadł bardziej efektownie. Tak naprawdę to jest rajd zawieszony w połowie drogi między przygodą a wielkim cyrkiem reklamowym. Chociaż zdarzają się też realne sytuacje ekstremalne. Tak jak teraz. Kilka samochodów jakoś przejechało przez ledwie trzymający się kupy mostek, po czym został on porwany przez gwałtowny nurt rzeki. Pozostałe pojazdy zostały zablokowane, a w Amazonii nie ma objazdów. Jedynym wyjściem było zbudowanie nowego mostu przez 15-metrową wyrwę.

I to był modelowy przykład współpracy zespołowej. Nikt nie oglądał się na drugiego, bez wsparcia technicznego przez dzień, noc i jeszcze jeden dzień, skrajnie wyczerpani budowaliśmy nowy przejazd. Filmowcy pokazali prawdziwą próbkę możliwości supermanów, pokażą potem, że Camel-man nie ugnie się przed żadną przeszkodą.

W następnym roku byłem też na wyspie Borneo, kraju Dajaków – legendarnych łowców głów. Trasa wiodła z Balikpapan do Samarindy: 1600 kilometrów leśnych dróg, na granicy niedostępności z powodu tropikalnych opadów deszczu.