Nauka bywa hermetyczna na odkrycia. Każda nowa prawda naukowa wprowadza zamieszanie w ułożonym, tkwiącym zwykle przy ortodoksyjnych pozycjach świecie wiedzy. Potrzeba było 12 lat aby teoria źródła Amazonki ugruntowała się w powszechnej świadomości i stała się uznanym kanonem. To okres niezbędny na zaistnienie w środowisku naukowym, krytykę i weryfikację pionierskich wyników, oraz wymianę poglądów między geografami. Teza ta, przedstawiona przez międzynarodowy zespół specjalistów, kierowany przez Jacka Pałkiewicza, została arbitralnie zaakceptowana w maju ub. roku przez Peruwiańskie Towarzystwo Geograficzne, odcinające się od obiegowych opinii i narosłych kontrowersji. 

    Teraz ukazała się publikacja „Amazonka. Zagadka źródła królowej rzek” dostarczająca dowody na potwierdzenie tego geograficznego faktu. Kompleksowe badania przyczyniły się do obalenia przestarzałych poglądów, w tym tezy «National Geographic». Według aktualnego stanu wiedzy Amazonka bierze początek w peruwiańskich Andach, na górze Quehuisha, skąd wypływa strumień Apacheta, źródłowy odcinek Amazonki. W swojej książce Jacek Pałkiewicz demaskuje także kulisy rodzimych matactw i intryg, próbujących deprecjonować to osiągnięcie.

    Od połowy ub. wieku przewinęło się wielu pasjonatów przygody, którzy bez jakichkolwiek badań formułowali mgliste poglądy dotyczące domniemanego źródła. Największym powodzeniem cieszyła się hipoteza «National Geographic Magazine». Jego kartografowie w 1971 r. doszli do wniosku, że miejsce najdalej odległe od ujścia Amazonki znajduje się w jeziorku leżącym na górze Mismi. Redakcja wysłała Lorena McIntyre’a, który wszedł tam, czym miał „przypieczętować” kameralną, mętną interpretację redaktorów. 

    Autorytatywni hydrolodzy nie zaakceptowali tej hipotezy, bo ograniczała się ona wyłącznie do jednego wąskiego kryterium, czyli długości. Prof. Jerzy Makowski z UW przypomina, że w badaniach głównego  odcinka rzeki i jej źródła, nauka współczesna chce aby uwzględniono szereg kryteriów o których mówi każdy podręcznik hydrografii, tj. wielkość przepływu, długość, wysokość nad poziomem morza, morfologię terenu, profil podłużny i ukształtowanie koryta, przepływ specyficzny dorzecza, oraz jego aktywność, a nawet cechy demograficzne i tradycje utrwalone w historii czy kulturze regionu. 

    Dyletancki punkt widzenia Amerykanów został „wzmocniony” przez amatorską wyprawę w 2000 roku, która ponownie przyjęła za miernik tylko jakąś fantasmagoryczną długość która, nota bene, nigdy nie została ogłoszona. Nawet jeśli zrobić ukłon w stronę adwersarzy i przyjąć za miarę nie mającą naukowych podstaw długość, to w świetle nowych faktów jeziorko McIntyre nie może być uznane za źródło, bo jak się okazuje, jest bezodpływowe. Ortodoksyjna teza „NG” zyskała zwolenników, ale nie dzięki merytorycznym argumentom, a poprzez sprawny marketing, wsparty elementami psychologicznymi wynikającymi z prestiżu pisma i jego silnej pozycji na rynku medialnym.

    „Nie wolno zachowywać się tak, jak robi to «National Geographic» – twierdzi nestor polskich hydrologów prof. Zdzisław Mikulski,– bo na świecie panuje zasada, że to instytucje geograficzne kraju, w którym znajduje się źródło rzeki, orzekają definitywnie o jego położeniu, bo właśnie one najlepiej znają specyfikę tematu”.

„Amazonka. Zagadka źródła królowej rzek”, Autor Jacek Pałkiewicz, Zysk i S-ka Wydawnictwo 2009, Poznan, stron 450, format 140×205, 280 zdjęć kolorowych, cena 39,90 PLN